Graffiti w Blanes |
Wpis opublikowany pierwotnie w maju 2013 roku.
Weekend majowy spędziliśmy w Katalonii. Odpoczywaliśmy w małej ale pełnej turystycznego życia, nadśródziemnomorskiej miejscowości o wdzięcznej nazwie Lloret de Mar. Podwojone "l", czyta się jak nasze "j". Ten drobny fakt wymagał znacznego wysiłku, żeby nie popełniać błędów językowych. Wszyscy wiemy, jak wymawia się słowo "tortilla"... wiemy?
Dobry odpoczynek wymaga dużego wysiłku. Nasz wysiłek skoncentrowany był na długich wędrówkach wzdłuż cudnego i jakże urozmaiconego wybrzeża Costa Brava. Dodatkowo, sporą ilość kalorii spalaliśmy intensywnie na wieczorkach tanecznych. Gdyby nie smaczne, choć hotelowe wyżywienie, usechłbym na wiór od tego wysiłku (mówię tu tylko za siebie). Od uschnięcia ratunkiem było wino podawane do posiłków popołudniowych i cava do śniadania. Dziwiłem się, że Katalończycy nie narzekają na swoje wątroby, ale widocznie śródziemnomorska dieta czyni cuda i, mimo pewnej dozy alkoholu, chroni organy wewnętrzne człowieka przed niepożądanymi zmianami.
Żarty żartami, ale chcę opowiedzieć o poważniejszych sprawach, które można zaanonsować w trzech zależnych od siebie słowach: Katalonia jako kraj, Barcelona i Antoni Gaudí.
Na początku Katalonia. Nie napiszę o bogactwie, prężnej gospodarce i żywym przemyśle turystycznym. Nie napiszę o cudach przyrody i urokach tamtejszego życia. Napiszę o tym, co mnie uderzyło najbardziej, o państwie in statu nascendi. Chemicy lubią to określenie, bo choć to chwila niemal nieuchwytna, rodzi wielkie skutki. Czymże jest bowiem dwadzieścia, czy pięćdziesiąt współczesnych lat wobec historii sięgającej czasów wczesnego średniowiecza. Niewiele, ale to my jesteśmy świadkami powstawania nowego bytu w Europie - Państwa katalońskiego.
Flaga w Gironie |
Nie wszystkim podoba się ten proces, ale historia się toczy nieubłaganie i jej możliwe do pomyślenia hamowanie, przypomina zawracanie Wisły kijem. Wysiłek próżny, ale zawsze można zamącić wodę - przynajmniej na chwilę. W jakimś sensie powstawanie Katalonii, jako niezależnego państwa, przypomina odrodzenie Polski po 123 latach niewoli rozbiorowej. Różnica jest jednak zasadnicza. Polska powstała na gruzach feudalnych mocarstw rozbiorowych, Katalonia ma szansę powstać, jako partner Hiszpanii i Francji. Idea, która ulegnie modyfikacji, to przyszłe postaci tych ostatnich państw. Idea bytów unifikujących kraje po obu stronach Pirenejów. Nic w tym strasznego. Mam jedynie nadzieję, że do narodzin nowego państwa nie będzie potrzebna ofiara czyjejkolwiek krwi. Są jednakowoż Katalończycy gotowi dać i tę najwyższą ofiarę.
Mural w Gironie |
Zastanawiałem się nad tymi sprawami, wracając samolotem z Barcelony do Katowic. Nade mną było błękitne niebo podkosmosu, we mnie rozmyślania o prawie, a pode mną Francja, Włochy, Słowenia, Austria... Dynamika historii, unie i rozpady, Europa nowych bytów państwowych, tych obecnych i potencjalnych. Wróciłem na mój Śląsk, do Polski.
Jeszcze drobna reminiscencja z pobytu w Katalonii. Używaliśmy tam języka angielskiego i całkiem nieźle nam szło dogadanie się z obsługą hotelu, na dworcach autobusowych i w sklepach. Zwróciliśmy uwagę na ciekawe zjawisko. Gdy nasi Gospodarze zorientowali się, że jesteśmy z Polski, zaraz wypowiadali słowo "dziękuję" i to z całkiem niezłą wymową. Zdarzyło się to kilka razy w kilku miejscowościach znacznie oddalonych od siebie. Wychodzi na to, że jesteśmy grzeczni i wcale nie "dajemy po zakrętach" aż tak często, jak nam samym się wydaje.
Jeszcze drobna reminiscencja z pobytu w Katalonii. Używaliśmy tam języka angielskiego i całkiem nieźle nam szło dogadanie się z obsługą hotelu, na dworcach autobusowych i w sklepach. Zwróciliśmy uwagę na ciekawe zjawisko. Gdy nasi Gospodarze zorientowali się, że jesteśmy z Polski, zaraz wypowiadali słowo "dziękuję" i to z całkiem niezłą wymową. Zdarzyło się to kilka razy w kilku miejscowościach znacznie oddalonych od siebie. Wychodzi na to, że jesteśmy grzeczni i wcale nie "dajemy po zakrętach" aż tak często, jak nam samym się wydaje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz