Ten wpis powstał w roku 2007.
Na
stronie 183. książki Lucjana Pieli pt: Idee Chemii Kwantowej znajduje się takie zdanie: Gdyby zadać pytanie: w jakiej odległość od jądra najłatwiej
znaleźć elektron [podkreślenie moje W.S.], odpowiedź byłaby taka, jaką dano
w szkole: w odległości pierwszej orbity Bohra. Łatwo to wykazać przez
obliczenie... Tyle podręcznik, który jest gwiazdą błyszczącą na ubogim niebie
polskich książek o chemii kwantowej.
Matematyka
jest bezwzględna i pokazuje maksimum na krzywej radialnej gęstości
elektronowej. To fakt. Problem może polegać na tym, że gdyby podobną
interpretację gęstości radialnej rozciągnąć na inne obiekty, to można dojść do
dziwnych wniosków.
Oczywiście powstaje natychmiast
pytanie, czy wolno nam rozciągać interpretację na inne obiekty. Ale jeśli te
obiekty są kulistosymetryczne a początek kartezjańskiego układu współrzędnych
umieścić w ich geometrycznym środku, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby
napisać całkiem ogólną zależność gęstości radialnej od gęstości:
![]() |
Równanie 1. |
Jeśli
zgodzić się, że powyższy wzór jest słuszny np. dla gęstości masy, albo innej
gęstości to dość gładko popada się w kłopoty interpretacyjne...
Z interpretacji książkowej wynika, że dla obiektu, jakim jest kula o promieniu r, wykonana z jednorodnego
materiału o gęstości ρ (niech to będzie kulka żelazna), najłatwiej
jest spotkać atomy żelaza w kulistej warstwie powierzchniowej, a najtrudniej w
środku kulki - tam ich nie ma! Podobnie rzecz się ma z świecącą żarówką.
Jeśli świeci równomiernie i jednakowo we wszystkich kierunkach, to fotony
równie łatwo można spotkać w każdej warstwie kulistej o dowolnym promieniu r
o grubości dr... Taka interpretacja prowadzi do dziwacznego
wniosku, że w każdej odległości od żarówki jest jednakowo jasno.
Skąd się biorą takie
dziwaczne wnioski? Rozpatrzmy wzór (1) dla kulki żelaznej. Jeśli jest ona
jednorodna, to w każdym elemencie objętości gęstość jest stała, czyli ρ
= const. Jeśli tak, to gęstość radialna masy rośnie proporcjonalnie do
kwadratu promienia! ρ(r)=ar2, gdzie a = 4pr. Mamy zwykłą parabolę. Ta zależność
(zupełnie oczywista i zapewne nieoczekiwana) nakazuje ostrożność w obchodzeniu
się z gęstością radialną. Daje ona dziwny obraz zwykłej kulki, taki jak
przedstawiony powyżej i przeczący naszemu, zdrowemu pojęciu o właściwościach
fizycznych takiego prostego obiektu.
Ostrożność w
szybkich interpretacjach nakazuje również wymiar gęstości radialnej. Jeśli
przyjmiemy masę za podstawę gęstości, to wymiar gęstości radialnej wynosi
[kg/m] i ma niewiele wspólnego z wymiarem [kg/m3], do którego
jesteśmy przyzwyczajeni, i który dobrze służy ocenie właściwości gęstościowych
obiektów materialnych.
Powstaje
pytanie, jaka cecha fizyczna jest odpowiednia dla gęstości radialnej. Odpowiedź
jest prosta: gęstość radialna jest miarą całkowitej masy (w naszym przykładzie
z kulką) sfery kulistej o promieniu r o grubości dr. Im większy
promień, tym większa masa takiej sfery. Proste. Dla naszych chemicznych potrzeb
możemy wprowadzić definicję związaną z liczebnością. Miarą gęstości radialnej
jest liczba atomów (albo innych obiektów materialnych) tworzących sferę. Im
większy promień tym większa liczba atomów ją tworzy. To oczywiste. Można to
uogólnić i powiedzieć, że gęstość radialna jest miarą całkowitej liczebności
jakichś obiektów związanych z gęstością w cienkich warstwach kulistych.
Zajmiemy się
teraz jednostajnie świecącą żarówką i wykorzystamy obraz gęstości radialnej
opartej na liczebności. Niech żarówka wysyła równomiernie fotony we wszystkich
kierunkach. Możemy powiedzieć, że w każdej warstwie kulistej jest ich taka sama
ilość. Oznacza to tyle, że gęstość radialna jest stała, a dodatkowym wnioskiem
jest to, że gęstość fotonów przypadających na element objętości maleje z
kwadratem promienia. Innymi słowy, natężenie promieniowania maleje z kwadratem
odległości od źródła (dodatkowym wnioskiem jest to, że źródło nie może być
punktowe - musi być rozciągłe - bo natężenie promieniowania w punkcie będzie
nieskończone). Istotnie bo jeśli r(r)
= const, oraz const = 4pr2r,
to aby zachować stałość tego wyrażenia, r
musi być odwrotnością kwadratu promienia r
= a/r2. Ponownie widzimy, że gęstość radialna niezbyt dobrze
oddaje nasze wyobrażenie o świeceniu zwykłej żarówki.
Jednak gęstość
radialna (chyba lepszym określeniem jest jednak funkcja dystrybucji radialnej),
traktowana jako liczebność, pozwala na skonstruowanie makroskopowego,
przybliżonego modelu atomu wodoru np. w stanie podstawowym.
Przeprowadźmy
eksperyment myślowy.
Zbudujmy
obiekt składający się z zespołu współśrodkowych sfer. Ścianki sfer należy
wykonać z cienkiego i wytrzymałego na ciśnienie tworzywa. Model nazwijmy dla
zabawy "cebulą kwantową". Sfera najmniejsza ma promień r = 1
cm, sfera druga promień większy r = 2 cm itd. Niech tych sfer będzie na
przykład 20. Załóżmy dalej, że do każdej sfery z osobna możemy doprowadzić za
pomocą cienkich rureczek i zaworów gaz (np. gaz doskonały) i ustalić w niej
żądane ciśnienie, a tym samym gęstość gazu (liczbę atomów gazu).
Zażądajmy, aby
gęstość gazu w kolejnych, coraz większych sferach, zmniejszała się. Im dalej od
środka, tym ciśnienie mniejsze. Możemy zażądać dodatkowo, aby gęstość gazu r (zatem i ciśnienie gazu) spadała
zgodnie z pewną funkcją. Niech r =
a*exp(-b*r), gdzie r jest numerem sfery (albo jej większym
promieniem), a stałe a = 0.005 oraz b = 0.4 zostały tak dobrane,
aby otrzymywać rozsądne wartości gęstości gazu. Oczywiście celowo dobraliśmy
ekspotencjalną postać funkcji gęstości tak, aby była podobna do funkcji
gęstości elektronowej stanu podstawowego atomu wodoru. Zależność gęstości gazu
w poszczególnych sferach od ich numeru przedstawia poniższy wykres:
Zadajemy
podchwytliwe pytanie. Jak zmienia się liczba atomów gazu w kolejnych, coraz
większych sferach? Odpowiedź jest niemal zawsze taka sama: ponieważ ciśnienie
maleje, zmniejsza się liczba atomów gazu w kolejnych sferach, prawda?
Łatwo policzyć, że wcale tak nie jest. Ponieważ, jak
udowodniliśmy na poprzednich modelach, liczebność w sferze może być dana za
pomocą wzoru na gęstość radialną, to okazuje się, iż w ostatnim modelu liczba
atomów gazu najpierw rośnie, osiąga maksimum w sferze numer 5, a potem spada
monotonicznie. Podobnie, jak na poniższym wykresie.
Odtworzyliśmy
w przybliżeniu zachowanie się gęstości elektronowej w atomie wodoru. Możemy
spokojnie usunąć mniemanie, że w odległości pierwszej orbity Bohra mamy jakieś
szczególne prawa w łatwiejszym znajdowaniu elektronów. Aby całkowicie przekonać
się o konieczności zastosowania brzytwy Ockhama, trzeba zadać sobie jeszcze
jedno pytanie.
Skąd się
bierze owo przeświadczenie, że gęstość radialna wskazuje, iż elektron
najłatwiej spotkać w odległości pierwszej orbity Bohra. Myślę, ze jest to wynik
swoistego "znormalizowania" pojęcia gęstości radialnej. W kontekście ostatniego
modelu oznacza to tyle, że nieświadomie "pompujemy" gaz z każdej sfery do
osobnego naczynia, ale każde naczynie ma jednakową objętość. Wówczas
rzeczywiście, najłatwiej spotkać atomy gazu w naczyniu odpowiadającym sferze z
maksymalną ich liczebnością. W takim naczyniu ciśnienie, a zatem gęstość jest
największa. Ta nieświadoma procedura prowadzi nas jedynie w gąszcz kłopotów
interpretacyjnych. Pozwolę sobie przytoczyć inny przykład, który unaoczni owe
kłopoty z poszukiwaniem, w nieco bardziej humorystyczny i całkiem nieścisły
sposób.
W państwie o
powierzchni 7,7 mln km2 mieszka 20 mln ludzi (gęstość zaludnienia
wynosi 2,2 człowieka/km2), w innym państwie mieszka 4,1 mln
obywateli na powierzchni 616 km2. Gdyby się kierować myśleniem w
kategoriach gęstości radialnej, to wychodzi na to, że w pierwszym państwie
łatwiej jest spotkać człowieka niż w drugim, bo całkowita liczba
ludności jest tam znacznie większa niż w drugim. Trudny do zaakceptowania
wniosek i raczej niesłuszny.
Przedstawione
zagadnienie jest raczej marginalne. Pokazuje jednak, pewną cechę współczesnej
chemii kwantowej. Tą cechą jest "niedoinwestowanie dydaktyczne", czas znaleźć
fundusze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz