KodHTML

poniedziałek, 18 listopada 2019

22. Lapsusy i kruczki językowe na uczelni - 2012

    Kilka lat temu otrzymałem od ówczesnych studentów listę tekstów, które wypowiedzieli prowadzący zajęcia. Nie jestem pewny, czy tylko na mojej Uczelni. Sporo tu jest zabawnych stwierdzeń. W nawiasach znajdują się uwagi (czasem uszczypliwe) studentów:

·  Proces katastrofy samochodowej („mądrzejszy” substytut wypadku samochodowego)
·   Im dalej tym bliżej (o definicji granicy ciągu)
·   X-y do nieba! Trzeba umieć rachować! (o konieczności znajomości narzędzi matematycznych wobec wymyślnych problemów)
·   Emeryci znajdują się w „poczekalni na cmentarz”
·   Inżynier nie może się pomylić! (skutki pomyłki inżyniera bywają tragiczne)
·   Czy to jest sprawiedliwe, że jeden jest gruby, a drugi chudy?! (o niesprawiedliwości społecznej)
·  Co za diabeł?! Jakieś czary! Ktoś nam nawija szpulkę! (o magicznej interpretacji rzeczywistości dokonywanej wobec nieznajomości zasad świata fizycznego)
·  Zróbmy sobie sprytność! (nakaz kreatywności laboratoryjnej)
·  Nie spożywajcie posiłków (podczas wykładu – przyp.)! Jeśli rodzice was nie wychowali problem jest bardziej złożony… (zaduma nad brakiem kindersztuby młodzieży)
·  Co to jest faza? To już państwo wiecie... (wykład z chemii fizycznej)
·  Przepisać spokojnie, z pogodą ducha, nie z nienawiścią! (uwagi pedagogiczne dotyczące przepisywania z folii)
·  Po prostu trzeba to bezmyślnie przepisać… (metodyka rozwiązywania układów redoks – rzecz o współczynnikach stechiometrycznych)
·  Trudno, żeby ktoś wiedział coś, czego nie wie…
·  Roztwór wygląda jak ciemne wino (głodnemu chleb…)
·  Ptaki nie boją się studentów (refleksja mająca na celu rozluźnienie atmosfery na wykładzie wtrącona ot, tak)
·  Ciśnienie ziemskie (rzecz o ciążeniu powszechnemu wypowiedziana przez, jak widać, chemika)
·  Mamy stosunek płciowy do tego pierwiastka (o polonie)
·  Pierwsze trzy pierwiastki są pierwiastkami (odkrywane na nowo…)
·  Ilość połączeń jest różna i szalenie różnorodna (o bogactwie świata chemii)
·  Identycznie takie same (nieznośni, nic nierozumiejący studenci)
·  Dwie ciecze niezbędne do życia: H2O i C2H5OH (o marności egzystencji)
·  Lepiej mówić C2H5OH niż spirytus (potrzeba tajemniczości)
·  Musimy to odjąć od tego świństwa! (emocjonalny stosunek do zawiłych działań matematycznych)
·  Pani nie zwymiarowała tego otwora! (niech żyje znajomość języka polskiego w kręgach nauk ścisłych)
·  Przedmiot osobnego przedmiotu (o potrzebie systematyki nauki)
·  Wady nakierujmy w innym kierunku
·  Montmorynit, muskowityt, permutytyt – jest ich naprawdę bardzo wiele (masoneria językowa)
·  Drobne nakrętki, czasami mają pół tony, i są złodzieje, że mogą to w sposób niewidoczny wynieść (drobna przestępczość zakładowa)
·  Odległość 10–9 mola
·  Pocieramy futerkiem laseczkę (alegoria łatwo zrozumiała w nauczaniu elektrostatyki)
·  Jest w hydrologii takie powiedzenie – jak se poźródlisz, tak se wodogrzmotniesz!
·  Z wodą prawie wszyscy mają coś wspólnego
·  Nie da się zgasić – glin pali się znakomicie! (obrazowo o aluminotermii)
·  Puścić nową listę promocyjną (o liście obecności uprawniającej do korzyści egzaminacyjnych)
·  Bez magnezu nie ma żadnej części rośliny, ale że człowiek nie jest zielony; chyba, że z Marsa…
·  Dwutlenek wapnia gazowy się wydziela
·  Wapno najczęściej lubi trafić w oko
·   Ciecz tak gęsta, że aż sztywna (o strukturze szkła)
·   ( ) – zawiasy,  √- pierwiosnek, ½ - odłamki
·   Co wy tam tak po ciemku jak jaskiniowcy?! (zgaszone światło w sali wykładowej)
·   Gumka najlepszym przyjacielem studenta (o popełnianiu błędów przy rysunku technicznym…)
·  Głęboki stan pomroczności jasnej (i w tym stanie zdaje się niektórym popełnić publikacje naukowe)
·  Nie jestem szowinistą organicznym! (chemik to chemik!)
·  Nawet warto przyjść studiować na wydział chemiczny, aby dowiedzieć się jak ugotować ziemniaki (o motywach studiowania)
·  Proste jak rogalik
·  Czy jesteśmy ssakami ciepłokrwistymi? Tak. Czy jesteśmy ludźmi? Chyba tak. (o jedynej słusznej logice)
·  Tak się ma do prawdy jak garbaty do ściany.
·  Miedź ma miedziany kolor
·  But – wskazuje, że nie chodzi o buty.
·  Jeśli UE wyda nakaz, że nadają się banany tylko o długości 16,1 do 16,3 cm i odpowiednim kącie ugięcia, to znaczy, że inne się nie nadają. Tak samo jest z IUPAC.
·  Chciał mnie pan wytestować?! (prowadząca do studenta o niecnych zamiarach kwestionowania jej wiedzy)
·  Linijka (def.) – przymiar liniowy ciągły
·  Jest to położenie dość ekscytujące o księżycowym obrazie (o hałdach na Śląsku)
·  Nazwy cukrów na koniec dla osłody
·  Jak pan przyjdzie do nas na specjalizację, to ja na znak protestu powieszę się w dziekanacie!
·  Bielański – staruszeczek omszały (emocjonalnie o kwestionowaniu autorytetów)
·  Nie mamy co obrażać się, że elektron nie zachowuje się jak sztywna kulka!
·  Po co rysować orbitale? To tak jakby założyć krowie okulary i patrzeć, czy więcej żre – jeśli tak, to dobrze – jeśli nie, to po co?!
·  Jeśli człowiek jest podobny do goryla, to nie znaczy, że można powiedzieć, że człowiek jest gorylem…
·  Większy opór stawia mniejsza dziura, mniejszy opór stawia większa dziura (niby logiczne…)
·  I dalej, jeśli mamy małą dziurę, to musimy odpowiednio mocniej pchnąć tłoczkiem, żeby ten strumień cieczy był odpowiednio duży…
·  Taka mucha na krowie się elegancko zaadsorbuje (życiowy przykład rozwiniętej powierzchni)
·  Ani trywialna, ani banalna – po prostu prosta!
·  Problem pijaka – pijak jest doskonałym przykładem błądzenia przypadkowego (o dyfuzji niewymuszonej)
·  Gdybym państwu mówił tylko prawdę, to byłoby dotkliwe (nikt do dziś nie rozumie chemii kwantowej)
·  Szkło jest najczęściej brudne
·  Mycie placu szczoteczką do zębów – jest to jakiś pomysł na czystość, ale chyba nie najlepszy…? (o przewadze studenta nad wojskowym)
·  Jeśli jakąś książkę źle się czyta, to znaczy, że została napisana dla pieniędzy.
·  To nie są drzewa tylko fraktale (nauka fachowego spojrzenia na rzeczywistość)
·  Nawet chodzenie do kościoła pomoże wam zrozumieć chemię fizyczną (szczególnie przed egzaminem) (witraże)
·  Nie wiem w jaki sposób krowa robi mleko (co za ignorancja na wyższej państwowej uczelni)
·     „Albo albo” to nie jest „to lub to” (ach ta subtelna semantyka)
·     Jaka jest odpowiedź na to pytanie? Trzeba sobie zadać inne pytanie… (i tak w nieskończoność)
·     Jedynka w postaci liczbowej
·     Klient – płeć dowolna
·     Misie jedzą runo leśne
·   Zniszczyłem mienie publiczne po to, aby was przekonać (łamanie niejednej kredy w procesie dydaktycznym)
·   W którą stronę najczęściej skręcają płaszczyznę światła spolaryzowanego cząsteczki? Mają takie socjalistyczne zacięcie (indoktrynacja nie tylko na KUL-u…)
·    Nie przemywajcie osadu amoniakiem tylko etanolem, żeby był taki świąteczny zapach (na ostatnich zajęciach przed świętami Bożego Narodzenia)
·    3 minus to tak jak pół z nieboszczyka
·    Jeśli się komuś będzie hepać, to znaczy, że ubyło z butelki (ćwiczenia laboratoryjne bez nadzoru)
·   Co na to wpływa? Pierwiastek z pogody i plamy na słońcu (o wpływie początku na koniec w zjawiskach nieliniowych)
·    I polać to wszystko sosem orbitalowym (o tym jak zrozumieć chemię organiczną)
·    Jak pani ma kilku kandydatów, to co pani robi? Testujemy ich po kolei… (o metodzie prób i błędów)
·   Czasami jak kogoś potrącimy w autobusie, to klient ma taką minę jakbyśmy mu wymordowali rodzinę (o nieobliczalności przyrody)
·   Marzę o tym, że kiedyś zamiast tej cholernej kredy będą kolorowe maziczki (o bolączkach systemu edukacji)
·   Chińczycy to są niechluje do granic możliwości
·   W środku kanapki mamy nadzienie z żelaza (o kompleksach sandwiczowych)
·   Dialog na zajęciach laboratoryjnych:
- Panie doktorze…
- Jaki doktor?! Technik k... jestem! (a propos tytułomanii)
·   Byłoby tam jak gdyby duże nagromadzenie i mamy jak gdyby duże rozproszenie. (?)
·   Człowiek przez 20 lat zachowuje się normalnie, a potem bierze siekierę i już nie jest normalny… (o naturze ludzkiej)
·    Postępować w ten sposób to tak jakby chcieć atakować wszystko młotkiem (o pewnym sposobie myślenia)
·    To nie są imieniny u ciotki, to jest poważna sprawa (o kwantach i innych krasnalach)
·    Proste jak stare 20 zł
·    Umiał wcześniej całkować niż mówić (mowa o słynnym naukowcu)
·    Są rozdzielone, a właściwie połączone (o nieuchwytności niektórych połączeń chemicznych)
·    Oczopląs łącznie z zezem (o związkach chiralnych wielocentrowych)
·   Trzeba węszyć za węglem asymetrycznym (wskazówka jak zacząć nomenklaturę związku optycznie czynnego)
·  Rozrobią was na kaszkę z mleczkiem, aż będziecie piszczeć (przestroga ku studentom rozpoczynającym preparatykę organiczną)
·    Reakcja jednego przebiega w godzinę, na reakcję drugiego trzeba czekać całe życie
·    Wodór przenika przez pallad jak Duch Święty przez ścianę
·  To był pomysł racjonalizatorski – 98% braków w sprężynach do lokomotyw (o felernej elektrolizie w dobie PRL-u)
·   Metale czekały na transport, bo galwanizerzy zapili się (o trudnościach ustroju)
·   Monstrancja księdzu nie zgnije w zakrystii (o znajomości podstaw chemii przez kler)
·   Która z pań ma dzisiaj aktywność wzmożoną? (wywoływanie do odpowiedzi)
·   Trzeba założyć maskę gazową (by się zagazować…)
·   Sok marchewkowy nie jest polimerem przewodzącym (o  karotenoidach)
·  Różowy to bardzo przyjemny kolor, zwłaszcza w pewnych okolicznościach (elementy biografii…?)
·   Już widzę po twarzach... Nie zaczynajcie ze mną (wykład inauguracyjny)
·   Nie róbcie tego na Bena! (o braku wyobraźni)
·   Ja w magazynie robiłem piekło (o pożarze)
·   Jeżeli ktoś się podpali, to dać mu w gębę, żeby przestał biegać… (o pierwszej pomocy)
·   Lodówka pali się fantastycznie!
·   10 palców, układ dziesiętny, 10 przykazań – 10 to dobra cyfra (o symbolice w życiu codziennym)
· Jeden mówi mądrze, drugi głupio, ale każdego trzeba wysłuchać (o nieuchronności ustnego kolokwium)
·   Straż działa legalnie – oni jak przyjadą, to robią to, co chcą…
·   Mamy stały poziom zalania, hehehe (o poziomie cieczy w zbiorniku)
·   Tak zassiemy, że wyssiemy wszystko z krwią (o możliwości pomp)
·   Jeden problem to nie problem; sto problemów to jest problem! (filozoficznie)
·    Interesuje mnie wszystko, co wypukłe (o geometrycznej interpretacji pewnych funkcji)
·    Nie jest tak dobrze, ale jest fajnie! (to chyba o niedoścignionemu szczęściu w życiu naszym)
·    Fosfor raczej nas nie podnieca (chyba, że zmieszany z nadchloranem)
·    Ylid reaguje tak jak Pan Bóg przykazał (i stworzył Bóg ylid i widział, że jest dobry)
·    Życie jest prostsze niż przewidują parlamentarzyści.
·    Zamiast języka lepiej włożyć papierek (o organoleptyce w chemii)
·   Robota to głupota – picie to jest życie (o niepotrzebności męczenia się na wykładzie)
·   Dobrą stroną komunizmu było to, że w szare jesienne dni wokół rurociągów rosła sobie piękna, zielona trawka. (o oszczędności)
·   Mamy czarne i czerwone kule, a losujemy czerwoną. Nie, zaraz… Bez aluzji politycznych – żółte i niebieskie
·    Tak jak w polityce – suma dobrych chęci daje sprzeczności (o projektowaniu warunków procesu technologicznego)
·    Skorzystajmy z twierdzenia towarzysza Pitagorasa
·    Opinia opinią, a ja mam żonę i dziecko na utrzymaniu (o perspektywach studiów doktoranckich)
·    Na uczelni pozostają tylko hobbyści, chorzy umysłowo i inwalidzi… (w odpowiedzi na powyższe)
·    Jak będziecie drzemać, to nie chrapajcie (o nudzie na wykładach)
·    Polarografia – młodzież się nią pasjonowała albo nie… (cóż…)
·   Jak się spotka student ze studentką, to jeden idzie do przodu, a drugie zostaje z tyłu. Jest ciepło, zielone listki – uważajcie. Ja też kiedyś byłem młody… (o tęsknocie i o naturalnej nierówności płci)
·     Sesja jest jednym z trudniejszych etapów studiowania (ku przestrodze)
·     300 atmosfer – to nie jest w kij dmuchał!
·     Różnimy się od szczura tylko jednym aminokwasem (o przebiegłości?)
·     Może wyglądam na miłą, ale taka nie jestem (sztuka autoprezencji)
·     Jeśli to wiem, to ja teraz jestem gość. (o przewadze wiedzy nad ignorancją)
·     Tnę tę rurę 10-metrową rurę na równe 3-metrowe… Aha ta rura ma 9 metrów…
·     Mówiąc po polsku, czyli po rosyjsku (wspominki)
·     Najwięcej tkanek nerwowych jest w naszej głowie, o ile mamy tam mózg…
·   W ZSRR mieli zmysł praktyczny – do obrony przed promieniowaniem żołnierze mieli tłusty papier. Na tyle zmniejszał promieniowanie, że żołnierze mogli wstać, otrząsnąć się z pyłu radioaktywnego, kogoś ubić, a potem paść…
·    Oddychanie jest też cholernie niebezpieczne. Najlepiej nie oddychać! (o wszędobylskich rodnikach)
·    Na pewno wśród panów są entuzjaści destylacji, a co po niektórzy poszli dalej – do rektyfikacji
·    Zakłady zbrojeniowe w jeden dzień produkują czołgi, a w drugi grabki i łopatki
·    My sami składamy się z węgla, rozumu i wody…
·    Karbin znikł razem z radzieckimi uczonymi (o karierze niektórych teorii w chemii organicznej)
·    Chiny mają taką sytuację, że niektórzy mają węgiel w ogródku
·    Listem tego przesłać się nie da… (o transporcie węgla)
·    Miał wydają koty, a muł kopalnie
·    Codzienna praca doprowadza do nerwicy
·    Wziąć wonny olejek, lać przez lejek, kakao, hadwao… (o normach)
·   Perspektywicznie – na pewno nie wiadomo (o przewidywaniach odnalezienia i wykorzystania nowych pokładów węgla)
·      Nowa norma jest zła, stara jest stara, a polska jest dobra (element patriotyzmu w nauce)
·      Koksik (zdrobniale o koksie)
·      Węgiel lotny = ”always” (wiadomo – skrzydełka)
·      Prowadzić ćwiczenie będzie prowadzący ćwiczenie (w razie jakby ktoś zapytał)
·      No to teraz to już będzie tylko kwik (a propos reakcji sigmatropowych)
·      Absorpcja w angstremach.
·      Powietrze oportunistyczne (o złośliwości powietrza)
·      Rafineria nie pracuje po to, aby zaasfaltować cały świat (o głębszej przeróbce ropy naftowej)
·      Ludzie, którzy wieszają się na drzewach nie są skutecznymi obrońcami środowiska (o zielonych)
·      Zasoby ropy nie są rozłożone uczciwie.
·     Moim zadaniem jest przyzwyczajenie państwa do kapitalizmu, czyli zysku, forsy… (o dodatkowych zadaniach dydaktycznych)
·     Chemik inżynier musi myśleć – w przeciwieństwie do innych zawodów
·     Pauling wsuwał dziennie 120 g witaminy C i żył 93 lata (sposób na długowieczność)
·     W Ameryce można nie mieć domu, pracy, ale trzeba mieć samochód!
·     Eksperymenty robi się nawet na ludziach, ale nie na koniach. Eksperymenty robi się na drobiu, bo drób potrafi zjeść wszystko.
·     Czasami tradycja jest lepsza od konstytucji, np. PRL, zaś w Anglii nigdy nie mieli konstytucji
·     Jesteście weteranami chemii fizycznej (niektórzy polegli w boju)
·     Skąd się wzięło tyle rodzajów wypełnień? Każdy chce zarobić.
·     Rosja była na peryferiach życia umysłowego Europy
·     Tym palnikiem chłodzisz, a nie grzejesz… (o różnicach w syntezie laboratoryjnej i przemysłowej)
·     Chemicy mówią masońskim językiem




21. Trzy starsze wpisy o pracy

Izba pamięci. Pomysł z roku 2006


Zastanawiałem się, jak polepszyć kontakt studentów z Wydziałem Chemicznym. Do głowy przyszła mi dość oczywista myśl, że praca na Wydziale składa się z bieżących zadań, wizji przyszłości i oparcia w przeszłości. Bieżąca praca studentów jest czymś oczywistym i nie wymaga komentarza. Nieco więcej wysiłku wymaga zastanowienie się nad własną przyszłością, kiedy studenci zostaną absolwentami Wydziału. Zadałem sobie pytanie, do czego wtedy będą się odnosić. Oczywiście do własnych doświadczeń, kontaktów z nauczycielami akademickimi. Będą mieć historię, która zaczęła się wraz z przyjściem na studia. To za mało. Studenci muszą mieć, muszą czuć za sobą oddech historii naszego Wydziału. Nie jest to historia długa, ale wystarczająco długa, aby mogli powoływać się na nią w sposób formalny i być z niej dumni. Studenci i pracownicy Wydziału powinni mieć możliwość uczestniczenia w chwale tych, co byli przed nami, czerpać z tej pamięci poczucie wyjątkowości i własnej wartości., Tu należy dodać, że tylko wdzięczna pamięć pozwala na uniknięcie bolesnego niebytu. Formą zachowania pamięci, byłoby powołanie Izby Pamięci przy Wydziale Chemicznym. Izba taka powinna być reprezentacyjnym pomieszczeniem, w którym eksponowane byłyby w sposób ekspresywny wybitne postaci z naszego Wydziału oraz ich dorobek naukowy. Celem istnienia Izby byłoby pielęgnacja i stałe przypominanie o osiągnięciach Wydziału poprzez pryzmat osiągnięć Naukowców i Nauczycieli akademickich. Kolejnym celem byłoby poszerzanie wiedzy oraz świadomości pracowników i studentów o ich własnym Wydziale, a przez to dowartościowanie się poprzez obcowanie z historią. Działalność izby powinna przybrać rozmaite formy: wystawy stałe, wystawy okolicznościowe, zajęcia dydaktyczne ze studentami, prowadzenie własnej strony www, organizowanie spotkań z weteranami i inne. Uważam, że należy przedyskutować taką inicjatywę, aby przeszłość mogła wspierać teraźniejszość, która jest drogą ku lepszej przyszłości.

Nowość naukowa. Myśl niedokończona 2009


Na chwilę zatrzymam się na pojęciu nowości naukowej w obszarze syntezy organicznej. Rozważenie tego pojęcia wymaga również zdefiniowania pojęcia syntezy organicznej. Początkowo próbowałem znaleźć potrzebną definicję w dostępnych na rynku polskim podręcznikach, które mają w tytule syntezę organiczną. Ku mojemu zaskoczeniu żadna z dostępnych mi pozycji nie definiuje w sposób zadowalający (albo wcale nie definiuje) przedmiotu swojego zainteresowania. Brak odpowiednich definicji wynika prawdopodobnie z przyjmowanej powszechnie w środowisku specjalistów oczywistości tego pojęcia. Jednakże pojęcie oczywistości nie ma charakteru naukowego i jest wytworem indywidualnego postrzegania świata. Oczywistość dla jednych może być czarną magią dla innych.

Marzenie o systemie pracy 2-14


Kiedyś wydawało mi się, że należy wprowadzić dość oczywisty system pracy związanej z chemią. Widzę jednak, że przyzwyczajenie jest tak duże, że brak szans na przeprowadzenie takiej reorganizacji.

  1. Opis stanu dotychczasowego. Pracownicy katedry i studenci przyporządkowani są do poszczególnych laboratoriów (w sensie ścisłym), gdzie wykonują powierzoną i własną pracę laboratoryjną oraz intelektualną. Posiłki spożywa się w wydzielonym pokoju socjalnym.
  2. Wady stanu dotychczasowego. Można wyróżnić dwie zasadnicze wady takiej pracy laboratoryjnej.
- Ciągłe narażenie zdrowotne pracownika i studenta na działanie szkodliwych czynników stale obecnych w laboratorium.
- Rozproszenie sprzętu i szkła laboratoryjnego po wielu odrębnych laboratoriach, co prowadzi do jego niewykorzystania poprzez gromadzenie na go „gorsze czasy”.

3.   Propozycja zmian. Nowy system pracy powinien odbywać się na zasadzie trójpodziału strefy pracy.

- Strefa 1. Strefa laboratoriów, gdzie przebywa się tylko wtedy, gdy ma się do wykonania konkretną pracę laboratoryjną.

- Strefa 2. Strefa pracy intelektualnej. Oddzielone od laboratoriów pomieszczenia, pracy intelektualnej (analiza widm, pisanie publikacji, inne zajęcia intelektualne). Strefa ta powinna być wyposażona w komputery, biurka do pracy, regały na książki. Powinna składać się z dwóch pomieszczeń. Pierwsze dla studentów i doktorantów i drugie dla pracowników z doktoratem. Samodzielni pracownicy naukowi powinni mieć oddzielne biura, jak dotychczas.

- Strefa 3. Pomieszczenie socjalne do spożywania posiłków i organizowania spotkań katedralnych. 

wtorek, 12 listopada 2019

20. IBM i macierz Z (zbiór współrzędnych wewnętrznych)

Nieopublikowana w swoim czasie notatka (2014).

Przygotowuję zestaw macierzy Z (zbiór współrzędnych wewnętrznych) do zajęć z chemii teoretycznej, na których przedstawiam elementy grafiki molekularnej. Podczas pracy uświadomiłem sobie, że mogę odtworzyć słynny napis IBM wykonany z atomów ksenonu [1]. Zadanie okazało się niezbyt trudne, a oto wynik tej pracy:


Oczywiście oryginał przedstawia stożki gęstości elektronowej atomów ksenonu, natomiast powyższa grafika molekularna obrazuje atomy, jako kule. Tym niemniej zabawa była fajna :)

Odnośnik:

 1. Napis IBM w publikacji (http://www.cnet.com/news/ibms-35-atoms-and-the-rise-of-nanotech/)

czwartek, 7 listopada 2019

19. Dzikie kotki Schrödingera

Wrzesień 2014 r.

Dopiero teraz wpadła mi w ręce książka, którą napisał J. Gribbin, pod polskim tytułem "Kotki Schrödingera czyli poszukiwanie rzeczywistości" (ISBN 83-7150-386-5). Staram się czytać takie rzeczy systematycznie, ale jakaś nieoznaczoność przy precyzyjnie określonej szybkości życia nie pozwoliła mi zlokalizować tej książki wcześniej.

Nasunęło mi się sporo uwag na kanwie tej książki. Teraz (2019 r.) inaczej patrzę na niektóre moje ówczesne stwierdzenia, ale niech zostaną takie, jak były. 

Str. 17. "[Elektrony] nie należą do obiektów, z którymi mamy do czynienia w życiu codziennym" (za R. Baierlein, Newton to Einstein, s. 170.)

Mogę zapytać, a z czym mamy do czynienia w materialnym życiu codziennym oprócz elektronów, fotonów i może pola magnetycznego? Na poziomie fundamentalnym tylko z elektronami i tylko z oddziaływaniem foton-elektron. Zazwyczaj myślimy o rzeczach w związku z ich nieskończonym bogactwem form, barw, konsystencji, smaku, itp, ale zapominamy, że to zawsze jest przejaw zachowania się elektronów i fotonów - niczego więcej.

Str. 18. "Nikt przecież nigdy nie widział pojedynczego elektronu ani też nikomu nie udało się go złapać w dłoń."

Jak to? Gdy patrzę na dłoń, to niby na co patrzę... na kwarki? W świetle poprzedniego komentarza widzimy ogromną liczbę elektronów, a pocierając dłoń o dłoń dokonujemy ich przemieszczenia (elektryzacja), które w jakimś sensie może być uważane za "łapanie" ich w dłoń.

Str. 19. "Atom węgla ma masę nieco mniejszą niż 2 x 10-26 kg, 22 miliony razy większą niż elektron."

Zawsze raduje mnie przyłapywanie fizyków (albo tłumaczy - nie wiem) na błędach rachunkowych. Ponieważ elektron ma masę 9 x 10-31 kg (str. 17.), to z obliczenia wychodzi, że atom węgla jest 220 tys. razy cięższy od elektronu a nie 22 miliony razy :)

Str. 21. "Istnieje pewne prawdopodobieństwo, że on [elektron - W.S.] znajduje się tu lub tam, lecz w zasadzie może pojawić się dosłownie gdziekolwiek we wszechświecie."

Tak wynika z postaci funkcji falowej opisującej zachowanie się elektronu. Zastanawia mnie, jak ta właściwość przekłada się na wszechświat. Jeśli elektrony hasają po całym wszechświecie, to chyba powinny powstawać jakieś miejsca z ich niedoborem. Myślenie moje jest takie. Elektrony są związane głównie z jądrami atomowymi, to skupia masę. Jest ona skupiona w niewielkich obszarach wszechświata. Reszta to pusta niemal przestrzeń kosmiczna. Owszem, wypełniona jest promieniowaniem, odłamkami skalnymi, gazami, ale bardzo rozrzedzonymi, czy wreszcie bulgotami próżni. Ale to chyba za mało. Jeśli elektron z mojego palca skoczy (choćby z minimalnym prawdopodobieństwem)  na miejsce gdzieś między Wegą a Gwiazdą Polarną, to skąd ma wiedzieć, gdzie ma powrócić? Skąd "wie", że nadal obowiązuje go opisująca go funkcja falowa? Wydaje mi się, że jeśli rozważymy całość masy we wszechświecie, to elektrony powinny systematycznie i stale rozpraszać na wszystkie strony pozostawiając mocno niezrównoważone elektrycznie układy jonów na przykład na Ziemi. Zdaje się jednak, że takiego zjawiska globalnie nie obserwujemy. Elektrony jakoś "trzymają się" okolicznych jąder atomowych. Są wprawdzie burze z piorunami, ale tego typu efekty są lokalne i przemijające. Być może funkcje falowe opisują za dużo, być może elektron nie potrzebuje całego wszechświata i pozostaje w pewnej ograniczonej przestrzeni wokółjądrowej. Gdyby tak było, należałoby zmienić nieco opis zachowania się elektronu np. z wykorzystaniem teorii chaosu (ale nie w kontekście oddalania się od stanu początkowego, ale w kontekście wypełniania przestrzeni funkcyjnej punktami generowanymi przez procedury rekurencyjne). 

Str. 24. "...elektrony wiedzą o większym fragmencie świata niż ich bezpośrednie otoczenie. Znają warunki nie tylko w okolicy otworu [w doświadczeniu z dwiema szczelinami - W.S.], ale w całym obszarze eksperymentu. Ta nielokalność jest podstawową właściwością mechaniki kwantowej i to ona tak głęboko niepokoiła Einsteina."

Nielokalność na skalę eksperymentu Younga jest do przyjęcia, ale gdyby elektrony można opisać procedurami chaotycznymi, to wg moich eksperymentów numerycznych, ta nielokalność sięgałaby najwyżej kilku promieni atomu wodoru. Nie stoi to w sprzeczności z opisem zachowania się elektronu za pomocą funkcji falowych o ile przyjmiemy, że takie funkcje są tylko matematyczną i nielokalną kanwą zachodzenia fizycznych i raczej lokalnych zjawisk kwantowych. Taki obraz dają funkcje chaotyczne przynajmniej w wypadku ograniczonym do okolic atomów.

Str. 25. "Ten holistyczny aspekt kwantowego świata [zależność wyniku eksperymentu z dwiema szczelinami od całości aparatury - W.S.] ma bardzo głębokie implikacje filozoficzne. 

Gdyby ta nielokalność była troszkę ograniczona (powiedzmy taka mikro- albo nawet "nanolonielokalność"), to implikacje filozoficzne chyba musiałyby być zupełnie inne. Tak podejrzewam.

Str. 27. "Obiekt ten [kwantowy] może pokazać nam swoją stronę falową albo cząstkową... ale może mieć także inne właściwości, których nie potrafimy zmierzyć lub o których nic nie wiemy."

Pogląd taki daje pozytywną podstawę do rozmyślań, badań i ekstrapolacji naszej wiedzy.  Realny świat fizyków (i chemików też) jest dość prosty i mało rozmyty. Nowe idee muszą walczyć z przyzwyczajeniami i przyjętym (uznawanym za słuszny) opisem rzeczywistości. Coś może być jednak poza... Nauka to nie religia, nawet jeśli tworzą ją duchowni. 

Str. 28. "Sam elektron nie <<wie>>, w pewnych granicach, gdzie znajduje się i dokąd podąża. Tylko lekką przesadą byłoby stwierdzenie, że gdyby elektron znał dokładnie swoje położenie, to zupełnie nie znałby kierunku ruchu i prędkości swojego ruchu, a gdyby wiedział dokładnie, dokąd zmierza i jak szybko, to nie miałby pojęcia, gdzie się znajduje."

Ładne objaśnienie skutków działania zasady nieoznaczoności Heisenberga. Nieznajomość kierunku ruchu i prędkości jest równoważne z zatrzymaniem się czasu, tak jakoś mi się skojarzyło ze szczególną teorią względności. Nie wiem, co znaczy ta druga skrajność.

Str. 36. "Gdy jeden [elektron] zostanie szturchnięty, to drugi natychmiast zareaguje, niezależnie od tego, jak daleko od siebie się znajdują."

To "widmowe działanie na odległość" nie miałaby miejsca w skali makroskopowej, gdyby elektrony opisać procedurami chaotycznymi. Szkoda, że pionierzy mechaniki kwantowej i ich adwersarze nie znali teorii chaosu... szkoda (jeden Poincaré tu wiosny nie czyni).

Str. 65. "Wspomniany powyżej kluczowy dowód, jaki uzyskał Fresnel, polega na odwróceniu doświadczenia z pojedynczą szczeliną, czyli zastąpieniu małego otworu przez małą przeszkodę o tym samym kształcie, a następnie na obserwowaniu efektów interferencyjnych w obszarze cienia za przeszkodą, powstających w wyniku uginania się światła na skutek przejścia w pobliżu jej brzegów."

Szkoda, że ta wersja eksperymentu interferencyjnego jest tak rzadko popularyzowana. Być może dlatego, że jest prostsza od eksperymentu z dwiema szczelinami? Nie wiem, ale mam żal do popularyzatorów fizyki, że nie zajmują się tym eksperymentem równie często, jak doświadczeniem Younga.

Str. 69.  "W 1825 roku [Faraday] odkrył benzen, wyodrębniając go z ropy naftowej."

Nie wiedziałem tego. Jakoś ta podstawowa informacja dla dobrze ugruntowanej wiedzy chemicznej mi umknęła. Jak widać fizyk też może coś odkrywczego powiedzieć chemikowi... i to o chemii!

Str. 70. "[Michael Faraday] Był jedynym uczonym, który nie tylko odmówił przyjęcia tytułu szlacheckiego, lecz także (dwukrotnie!) funkcji przewodniczącego Royal Society. <<Zawsze uważałem - powiedział - że nagrody za osiągnięcia intelektualne mają w sobie coś degradującego, i nie zmienia tego fakt, że przyznają je towarzystwa i akademie, a nawet królowie i cesarzowie.>>"

Ciekawe, czy Faraday przyjąłby Nagrodę Nobla, gdyby żył nieco później, bo że by mu została przyznana, to jest jasne.

Str. 204a. "Trudność nie polega na tym że równania stają się trudniejsze do rozwiązania, gdy opisują większą liczbę ciał; są one n i e m o ż l i w e do rozwiązania, nawet <<w zasadzie>>".

Kluczowa uwaga w dydaktyce chemii teoretycznej. Nie udało mi się znaleźć w podręcznikach uzasadnienia zjawiska owej niemożliwości. Przyczyna jest dość prozaiczna. Obliczanie oddziaływania wielu ciał wiąże się z całkowaniem. Już dla trzech ciał pojawiają się funkcje, które nie są całkowalne w sensie istnienia funkcji pierwotnych. Jesteśmy skazani na obliczenia przybliżone np. przez tworzenie szeregu Taylora. Ilustracją tego problemu może być próba scałkowania funkcji exp(-x)/x.
Z drugiej strony możliwe jest, że uzyskiwanie wyników ścisłych jest jakimś wynaturzeniem. Być może to, że opisujemy ściśle zachowanie się elektronu w atomie wodoru jest tylko ciekawostką matematyczną albo paskudnym wyjątkiem w świecie, gdzie elektrony "same muszą rozwiązywać" w sposób przybliżony problem wielu ciał.

Str. 204b. "...zdaniem Prigogine'a, niecałkowalność stanowi fundamentalną cechę każdego złożonego układu."

Całkowalność (albo raczej niecałkowalność) też mnie intryguje i to również dla układu złożonego tylko z dwóch ciał. Gdyby założyć, że zachowaniem elektronów rządzą funkcje chaotyczne, to całkowanie musiałoby zostać zastąpione przez sumowanie. Ciekawa alternatywa.
Tu odnośnik do wiki na temat Prigogine'a (w polskiej transliteracji Prigożyna): Prigogine

Str. 207. "Zewnętrzna powłoka atomu, odpowiedzialna za oddziaływanie z innymi atomami, jest czystą elektrycznością - w postaci elektronów - utrzymywaną w miejscu przez siły elektromagnetyczne (dzięki wymianie fotonów), zgodnie z regułami QED."

Szkoda, że chemia teoretyczna nie posługuje się jawnie regułami QED.

Str. 230.  "...pogląd przedstawiony w pańskim artykule [chodzi o artykuł Gribbina w "New Scientist z 1993 r.] powinien otrzymać status silnego aksjomatu operacyjnego, czyli: dosłownie dla każdej koncepcji matematycznej istnieje gdzieś model fizyczny."

Bardzo ciekawa koncepcja. Daje nadzieję, że każdy nowy model matematyczny może służyć do wytłumaczenia rzeczywistości fizycznej. Popieram bo takie podejście może zagrozić funkcji falowej jako głównego narzędzia matematycznego opisu mikroświata.

Str. 238.  "Fizyka jest pracą w takim samym sensie jak praca stolarza, który produkuje przedmioty z surowca. Stolarz robi meble z drewna, a fizyk tworzy modele ze świata matematyki."

Ładne porównanie... a chemicy te meble bejcują i malują rozmaitymi lakierami, żeby zadowolić potrzeby i gusta zwykłego człowieka...

środa, 6 listopada 2019

18. Sznurkowanie 1

Kolaż Artura Popka "Regaty Sznurkowe"
Sztuka oparta o wytwarzanie ładnych kompozycji z udziałem linek i sznurków jest powszechna. Mamy biżuterię z sutaszu, rozmaite formy geometryczne utworzone z nici przeciągniętej między gwoźdźmi. Niektóre z nich robią na mnie ogromne wrażenie. Pomysł, cierpliwość, umiejętności i wizja artystyczna zdają się nie mieć granic. Przystępując do mojej przygody nie miałem najmniejszej wątpliwości, że idę w ślady kogoś, kto układał sznurek w celach artystycznych. Bardzo szybko odnalazłem taki przykład w Internecie.

Moje prace bazują na tym samym pomyśle. Staram się jednak wypełnić całą płaszczyznę - ramę obrazu - bez pozostawiania wolnych miejsc. Owo horror vacui nie jest jednak dla mnie obowiązujące bezwzględnie i robię wyjątki, ale są nieliczne i takie chyba pozostaną. Praca Artura Popka jest dla mnie inspiracją. Wariację na temat "Regat sznurkowych" wykonam, gdy dojrzeje we mnie ostatecznie całość kompozycji.

  Sznurek jest jak życie, czasami się układa a czasami nie. Układam sznurki, linki i liny w kompozycje na płaszczyźnie, kompozycje ujęte w ramy obrazu. Interesuje mnie szczególnie łączenie sznurków z przedmiotami z naszego życia codziennego. Elementy te powinny być związane pozytywnie z naszymi wspomnieniami, dlatego w moich pracach pojawiają się kamienie, minerały, muszle, płaskorzeźby, póki co, ważne dla mnie. Elementy te stają się fragmentem przestrzeni trójwymiarowej i są często umieszczone w centrum obrazu. Wspomnienia często wyciągnięte z szuflad albo pudeł zostają wyeksponowane, stają się ważniejsze niż były. Tak pojmuję interakcję między twórcą i potencjalnym odbiorcą moich prac: Powierz mi odrobinę własnych wspomnień, a ja zwrócę Ci obraz, który możesz umieścić na ścianie w ważnym miejscu.

    Praca ze sznurkami jest ciągłym eksperymentem. Istnieje niemal nieskończona różnorodność typów, wielość materiałów i technologii splotu tych materiałów. Nie sądzę, aby dało się stworzyć kopię jakiejkolwiek mojej pracy w rozsądnym czasie, zwłaszcza gdy materiałem twórczym są sznurki i linki z włókien naturalnych. 

  Przechodziłem po raz kolejny obok jednej z moich amatorskich grafik, które wykonałem ponad dziesięć lat temu. "Czy mogę ten obrazek wyrazić za pomocą sznurka przyklejonego do tektury?" - pomyślałem zdumiony nieoczekiwaną myślą. Przy najbliższej wizycie z jakimś markecie ze sznurkami kupiłem, co potrzeba i zrobiłem taki obrazek. Wynik mojej pracy widzicie poniżej. 


Po pierwszym obrazku ułożyłem nowe. Układanie było walką z materią, szukaniem właściwych rozwiązań technicznych, które mogły odtwarzać ideę; tę ideę, która tak łatwo pojawiała się w mojej wyobraźni. Pracę ułatwiała mi znajomość chemii. Dobrze było wiedzieć, czego można spodziewać się po dostępnych na rynku klejach, właściwościach innych materiałów. Powstały następne obrazki:



Zacząłem dołączać do układu sznurków dodatkowe elementy. Na lewym zdjęciu wypukły element trójwymiarowy, w kształcie przypominającym połówkę owocu kiwi, pokryłem dokładnie cienką linką. Powstało coś w rodzaju tajemnicy. Co jest pod spodem? Tego typu tajemnica, póki co, nie ma znaczenia. Znacznie ciekawsza rzecz pojawiła się przy okazji "zasznurkowania" kawałka cegły, który przywiozłem znad Bałtyku, a potem położyłem wraz z innymi kamieniami w ogródku. Myśl o  "rzeczy", którą zaanonsowałem,  rozwinę w jednym z następnych wpisów.

Styczeń 2015. Obrazek, który prezentuję jest wprawką mającą w tle mechanikę kwantową. Pomyślałem sobie, że "sportretuję" stałą Plancka. Zadanie okazało się prawie tak trudne, jak sama mechanika kwantowa. Porzuciłem myśl o wypełnieniu całej powierzchni układem linek bo układały się niesfornie. Gdy przyciskałem jakąś linkę z jednej strony, to uciekała mi natychmiast w inną. Postanowiłem pozostawić pewną swobodę przestrzenną dla stałej i stąd są miejsca pomalowane na czarno.


 Nie jestem jednak zadowolony z tych wolnych miejsc. Dowiedziałem się jednak, na co mogę sobie pozwolić, jak zachowuje się linka poliestrowa. Próba bycia artystą uczy pokory - ludzie również.

 Na portalu www.artysta.pl/profil/wojciechsz założyłem drugi album zatytułowany "Wyprawa na giełdę kamieni". Co roku na Politechnice Śląskiej organizowana jest giełda kamieni ozdobnych. W zeszłym roku pojechaliśmy tam ze specjalnym zadaniem znalezienia takich okazów, które nadają się do łączenia ze sznurkiem. Udało się kupić okazy odpowiednich minerałów. W jednym wypadku pokusiłem się o obróbkę mechaniczną nabytku. Oszlifowałem w taki sposób kalcyt pomarańczowy, że przypomina kształtem nos. Dzięki temu pomysłowi mogłem wkomponować go w okład sznurków, przypominający swoim kształtem profil twarzy:


 Wtedy naszły mnie wątpliwości. Mając sznurek w dłoni zastanawiam się, co można, a czego nie można z nim zrobić, jako materiałem artystycznym. Ograniczenia są spore. Wolność kompozycji koliduje z ograniczeniami wynikającymi z właściwości materiału. Nieco lepiej jest z barwą, ale i tu nie nie daje się nawet zbliżyć się do możliwości malarstwa, a czy grafiki. Ograniczenia te mają jednak pewną, subtelną zaletę. Sznurek "niesie". Jedna ułożona linia wyznacza trasę następnej. Wcale nie jest dokładnie pewne, jak układanie sznurka będzie przebiegało w odległych miejscach. Wyobraźnia podpowiada oczywiście efekt końcowy, ale szczegóły mogą być inne od wyobrażonych. Trudno jest osiągnąć głębię, perspektywę. W tym wypadku trzeba się odnieść do innych stref wrażliwości odbiorcy. 

    Malarstwo i sztuki graficzne zazwyczaj mają postać skończonego dzieła, wytworzonego w całości przez artystę. Patrzymy w zachwycie na coś, co możemy jedynie podziwiać, odbierać zawartą treść i emocje. Chciałbym nieco zmienić ten schemat. Między innymi o tym będą następne prace.

17. Kilka wierszy i przysłów

Modlitwa

Panie, nigdy nie byłem godzien
Abyś przyszedł do mnie
Ale jeśli nawet nie powiesz ani jednego słowa
Moja chora dusza będzie wołać do Ciebie
Z ostatniego kręgu piekieł
O zdrowie dla moich bliskich...


Wprawka 2

niech mi rzekną dusze chórem
czemu ciągnie je na Jurę

niech mi rzeknie dusza która
czemu ciągnie ją ta Jura
czemu skały, buki, zamki
amonity i odłamki
marzeń, zdarzeń, duchów rzesze
zamieszkują Jurę
ku radości, ku uciesze

tej duszy właśnie...
bo na Jurze ogień płonie i nie gaśnie...

Odrębniki 1997

Jak powiedzieć własnej żonie
że namiętność we mnie płonie

Dziwne znów wrażenie mam
że dziś w łóżku będę sam

Tylko zdjęcie mi zostało
- trochę mało!

Pojechała w świat daleki
Dwie godziny jak dwa wieki...

Przysłowia z objaśnieniami

Przysłowie: Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą.
Tłumaczenie: Statystycznie rzecz biorąc niemożliwy jest mechaniczny podział przedmiotu materialnego bez strat.

Przysłowie: Słowo się rzekło, kobyłka u płota.
Tłumaczenie: Doświadczenie pokazuje, że wieszczenie nie ma nic wspólnego z przewidywaniem przyszłości.

Przysłowie: Jaki pan, taki kram.
Tłumaczenie: Od jakości działania zespołu kierowania zależy jakość zachowania się systemu.

Poczekaj

(pojęcia nie mam o co mi w tym wierszu chodziło)
Spiętrzajcie się postaci
na marmurze światła
na podobieństwa wrażeniach
na wyjaśnieniu.

Zaśmiałaś się po raz wtóry
gdy geniusze się odezwali
dałaś im sznur pereł i uroniłaś łzę
czekałaś a oni nie zrozumieli niczego.

Czy tańczyłaś w mgłach promieni lampionów
czy tylko pytałaś o rytm o drżenie o radość.

Gdy mi powiesz że kochasz
uśmiechnę się i oddam ci pocałunek
bo skradłem go wczoraj na ulicy przed kościołem
w parku nad wodą nad brzegiem morza gdy oglądałaś
swoją aureolę.

Gdy patrzysz miotam się w puszczy żądz
gdy patrzysz na mnie wierzę ci bezgranicznie
i bezwiednie.



Wiersz, który znalazłem w moich przepastnych archiwach (2016)

Tak...


Tak smutno, gdy myśli klękają nad grobem Matki.
Tak smutno...
Nieodżałowane uczynki, niewykonane gesty iskrzą się
Literami pamięci
Nigdy już nie poproszę Matki do tańca

Tańczy z aniołami na łąkach prawdziwych marzeń.

wtorek, 5 listopada 2019

16. Parafinowy anioł - październik 2010


Parafinowy anioł
    Dawno temu wyrzeźbiłem anioła z... parafiny. Chciałem mu nadać jakieś imię, ale nic specjalnego nie przychodziło mi do głowy. Stoi gdzieś w kącie do dziś i czeka na imię oraz na to, żeby odlać go być może z brązu. Może się kiedyś to uda. Po wielu latach jego smutna głowa jakby nieco opadła. Zwykła fizyka nadała rzeźbie jeszcze smutniejszy wyraz. Nie mam pojęcia, co skłoniło mnie do zaprojektowania i wyrzeźbienia tej postaci. Był to taki przymus wewnętrzny, który opiera się chodnej, naukowej analizie. Uległem temu przymusowi i nawet nie opierałem się mu jakoś specjalnie. 






Rzeźba powstała według projektu, który pierwotnie narysowałem w programie do rysowania równań chemicznych. Kształty i proporcje podpowiadała mi jakaś geometria, jakieś wyobrażenie o harmonii, o pięknie.
Projekt anioła

15. Barcelona i Gaudí rok 2013

Sagrada Familia - Barcelona stan na rok 2013
Była to jednodniowa wycieczka do Barcelony.  Te kilka godzin w wielkim mieście nie mogło spowodować, że poznałem stolicę Katalonii w jakimkolwiek stopniu. Ten czas wystarczył jednak, żeby wywołać u mnie wrażenie. Właściwie, było to wiele wrażeń, ale o jednym tylko chcę napisać. Znów streszczę to, czego nie opiszę. Nie opiszę tego, że miasto jest wspaniałe o wspaniałej historii, z jego ruchliwymi ciągami komunikacyjnymi i sprawnym transportem miejskim, z jego wielkomiejskim tempem, zapracowanym portem i gromadami ciekawskich turystów, z jego genialnym centrum olimpijskim i matematyczną szachownicą szerokich ulic. Nie w tym rzecz, bo każde duże i dobrze zarządzane miasto, takie właśnie musi być.

    Przywieziono nas tam między innymi po to, żebyśmy mogli podziwiać katedrę Sagrada Familia. Tak się stało. Zapomniałem niemal natychmiast o rzeszach ludzi, którzy tłoczyli się na chodnikach, o tych którzy stali w godzinnych kolejkach, żeby wejść do środka. Musiałem o tym zapomnieć, gdyż kościół ten przemawia do wszystkich, ale co ważniejsze, przemawia do każdego z osobna. Mogłem być z nim sam na sam, mimo obecności tysięcy osób. Jedynym, co mnie łączyło z gwarnym światem, była postać mojej ukochanej Żony i dwojga Znajomych. Starałem się Ich nie zgubić.

Ogrom. Ogrom, którego nie było widać na znanych mi zdjęciach, ale który przytłacza na miejscu. Do tego dokłada się paradoksalnie ulotność, znikanie bryły budowli w niebie. Zaraz za tymi pierwszymi wrażeniami pojawiło się moje zdumienie i gmatwanina poszarpanych pytań: Jak to? Dlaczego tak? Skąd ten szał form? Natychmiast w moim umyśle powstały jakieś pierwotne odpowiedzi, ratujące od napierającego chaosu. Nie tu! Przecież to nie tu! Nie w tym miejscu... Musiałem się uspokoić. Nigdy dotychczas nie doznałem tak nagłego uderzenia obrazem i to bez żadnego uprzedzenia. Pewnym ukojeniem okazał się aparat fotograficzny. Zgrabne urządzenie firmy Sony, pozwoliło mi na dość szybkie zebranie myśli i częściowe oderwanie się od chaosu. Zrobiłem kilka zdjęć z każdej strony kościoła - z bliska i oddalenia. Pamiętam również, że na chwilę ująłem dłoń mojej Żony. Jej dłoń była ciepła mimo ciężkich chmur i siąpiącego deszczu. Pomyślałem wtedy, że już mogę normalnie... myśleć.

    Kilka zdań, które zamieściłem poniżej, jest wynikiem długich ciągów myślowych. W ich przeprowadzeniu pomogła mi sucha i bezuczuciowa metoda naukowa. Wpychałem emocje w okowy procesu naukowego. Dobrnąłem do wniosków, które jednak nie były w żadnym wypadku naukowe. To takie uczucia, które poukładałem do szuflad wystruganych z twardego rozsądku. Uczucia i szuflady pasowały do siebie, jak przysłowiowa pięść do nosa. Tak przejawia się racjonalizacja stanów emocjonalnych.

   Tamta pierwsza, chaotyczna konkluzja, że kościół stoi w środku miasta, a powinien być w miejscu bardziej przestronnym ostała się. Może powinien znajdować się w miejscu podobnym do tego, na którym stoi barcelońska świątynia Przebłagania Najświętszego Serca Jezusa? Później zobaczyłem Sagradę Familię z Sants Montjuic i pojąłem, że tej perspektywy miasto ściele się u stóp tego kościoła. Ściele się, ale ważni są ludzie a nie miasto. Uznałem fakt położenia kościoła za niepodważalny bo budowla jest tam gdzie jest, ale powinna być gdzie indziej. Jedną sprawę sobie wytłumaczyłem. Teraz sprawa formy. Zamazany, czy raczej rozmyty, nowogotycki ostrołuk wejścia do kościoła zdobi fasadę Gaudíego. Nie rozumiem, ale czuję tę formę. Przecież jestem jaskiniowcem, znam te klimaty i je akceptuję. Rzeźby zdobiące portal skojarzyły mi się zaraz z wytworami sztuki, pokazującymi silnych ludzi. Cóż, widocznie wtedy panowała taka moda rzeźbiarska. W porządku. Eklektyzm brył składowych budowli. Rozumiem, że nikt nie chce naśladować mistrza Gaudíego, ale żeby obecni architekci popadli w taki, niemal studencki schematyzm? Widocznie rzecz nie leży w odwadze. Nie moja sprawa. Potem nagusieńki Chrystus, ukrzyżowana postać bez szmacianej zasłony części intymnych. To jest odważne ale nie dla zwykłych ludzi bo zwykli ludzie tacy właśnie są. Ciekawe kto się zgorszył tą prawdą? I wreszcie fakt, że budowla nie jest dokończona. Oto Antoni Gaudí zostawił zadanie dla Barcelony - budowanie kościoła. Wtedy mnie olśniło. Oczywiście, nie może być dokończona. Nie da się przecież dokończyć wiary, religii czy Chrześcijaństwa! To jest zadanie do wykonywania, ale nie do wykonania. Skończone kościoły są już tylko oznaką przeszłości. Zawarte w niezmiennej formie stają się jakieś zbyt piękne, wręcz obce! Tutaj jest inaczej. Mam nadzieję, że na stulecie śmierci wielkiego  Gaudíego, Sagrada Familia będzie nadal in statu nascendi bo taka jest wiara. Jest ona ciągłym stawaniem się, procesem zbliżania się do Boga.

    Gdybym miał okazję ponownie odwiedzić Barcelonę, byłbym znacznie lepiej wyedukowanym na temat historii miasta, związanych z nim ludzi, dążeniu ku dobrej przyszłości. Nie dałbym się już zaskoczyć oszałamiającym emocjom. Myślę sobie, że to dobrze, że pojechałem tam aż tak nieprzygotowanym bo byłem całkiem otwartym. Ignorancja nie jest taka zła bo pozwala się nauczyć czegoś zupełnie nieoczekiwanego. Wnioski z tej nauki nie muszą zadowalać innych, ważne żeby ubogaciły mój obraz świata. Gdyby to ubogacenie przełożyło się na bycie lepszym człowiekiem, byłoby pięknie!