Dydaktyka - jej definicję można znaleźć w Wilkipedii. Postanowiłem zmienić nieco podręcznikową definicję dydaktyki chemii, tak aby nadać jej nieco bardziej żartobliwy, ale nie pozbawiony naukowego sensu naukowy charakter: Dydaktyka jest katalizatorem podnoszenia poziomu wiedzy.
Proces przyswajania wiedzy składa się z dwóch etapów. Od poziomu wiedzy
A uczymy się. Gromadzimy
wiedzę właściwą i nadmiarową, która osiąga maksymalny poziom w punkcie B#.
Następuje moment zrozumienia (błysk geniuszu). Problem zaczyna się
wyjaśniać. Odrzucamy zbędną wiedzę nadmiarową i schodzimy do poziomu C, w którym uzyskaliśmy prawdziwe
zrozumienie, ugruntowaliśmy wiedzę. Jesteśmy mądrzejsi.
Kinetyczne zadanie
dydaktyki: Maksymalne obniżenie
bariery aktywacji zrozumienia, po której problem zaczyna się
wyjaśniać.
Punktem
wyjściowym dydaktyki nauk ścisłych jest oryginalne rozwiązanie naukowe bądź
techniczne. Droga, po której autor doszedł do tego rozwiązania, jest
zazwyczaj zbyt trudna do prześledzenia. Być może sam autor nie jest w stanie jej prześledzić. Dydaktyka jest tu walcem, który tę drogę wyrównuje. Potem każdy kto chce włożyć nieco wysiłku może tą drogą podążać.
Główne problemy dydaktyki chemii |
Problemy wewnętrzne
Problem zewnętrzny
|
Młodzi chemicy mają gorzej
Obserwujemy na naszej Uczelni zdecydowanie zmniejszenie odsetku
studentów z użytecznym, podstawowym wykształceniem chemicznym. Przyczyn
tego zjawiska jest wiele. Jednym z nich jest zdecydowane obniżenie
poziomu dydaktyki chemii w szkołach ponadpodstawowych. Przejawem
zastępowanie niezbędnych doświadczeń teorią - koszmar. Nie będę się
jednak rozwodzić nad żałosnym stanem nauczania chemii. Zwrócę uwagę na
jeszcze jeden problem, który nie jest związany ze szkołami średnimi, ale
wręcz odwrotnie, ze szkołami wyższymi i każdą instytucją państwową,
albo prywatną (o ile taka istnieje) powołaną z mocy prawa do uprawiania
nauk chemicznych. Myślę o naszym kraju, myślę o Polsce.
Problem który mam na myśli związany jest z niemal całkowitym wyrugowaniem języka polskiego z publikacji naukowych. Oczywiście język angielski jest konieczny w takich publikacjach, to jest jasne. Pytanie powstaje, jak młody człowiek ma się zapoznać z najnowszymi osiągnięciami chemii, skoro wszystko jest po angielsku? Usłyszę głosy oburzenia - przecież są paranaukowe czasopisma, są Wiadomości Chemiczne, Chemia i Biznes i sporo innych. Tak, ale to wszystko stanowczo za mało. Nie byłoby pewnie kłopotu, gdyby szybkość nauczania początkowego języka angielskiego była tak duża, jak szybkość rozwoju zainteresowań naukowych wśród młodych, chłonących świat ludzi. Tak jednak nie jest. Powstaje bariera dostępu do nowoczesnej, być może trudnej, ale jednak do wiedzy. Co z tym zrobić? Przyspieszyć nauczanie angielskiego? Nie! Rozwiązanie jest proste, ale wymagające patrzenia ku przyszłości z nastawieniem na szacunek dla języka polskiego. Każda publikacja naukowa, tworzona w Kraju, a publikowana po angielsku (choćby za granicą), ma mieć swój dokładny odpowiednik opublikowany w internecie w języku polskim. W ten sposób usunęłoby się przepaść dostępu do nauki, jaka powstała w latach siedemdziesiątych XX w., gdy zaprzestano publikować po polsku, przynajmniej w obszarze nauk chemicznych. |